Gdybyś kroplą deszczu dotknął
Niech popłynie po policzku
Potem skapnie wprost do serca
By przemienić grzech od wnętrza
Gdybyś lekką dłonią musnął
Niechbyś łuski z oczu zsunął
Byleby się chciało prosić
Pragnąć własne brzemię nosić
Być podążającą troską
Która niosąc miłosierdzie
Milczy słowem, mówi gestem
Smaga wiatrem, cieszy świerszczem
Być kobietą nie rodzącą
Co wciąż prosi o westchnienie
Abyś uniósł ją nad ziemię
Wlał w nią Słowo, wlał spełnienie
Wtedy ona tak brzemienna
Wyda plon – zasieje ziarno
W kroplach porannego deszczu
W kroplach Barankowych zresztą
Zechciej, proszę Boże Panie
Niech Twa wola jej się stanie
Niech kobieta dzieckiem będzie
Choć bezdzietna, matką wszędzie.
Trzecia Niedziela Wielkiego Postu, Gdańsk Matemblewo 2009